sobota, 25 lutego 2017

Szalony Miesiąc bez pieczywa i słodyczy

Osz Ty krejzolko!? (śl. Nierówno pod kopułą)

9-go lutego 2017 zaczęłam eksperyment pod tytułem miesiąc bez pszenicy. Kończy się zaś 2-go marca 2017 roku.

Pszenica kryje się pod postacią batoników, wafli, bułeczek, chałek, chlebusiów, pączusiów, ciasteczek, pizzy, makaronów, ketchupów, sosów gdzie jest zagęszczaczem, czyli wszystkim tym czym się raczyłam w obfitości, bo jak zjeść np jajecznicę bez kromki chleba, czy rybkę.

Klasyczne śniadanie przeciętnego Polaka to jednak okrągludka buła, a obiad to pizza lub kebab w cieście. Co się stanie gdy się ograbi żołądek z tych pyszności bez których ziałyby pustki w supermarkecie?




Strach w oczach bo to chleb powszedni (śl. jydz tyż chlyb co se pojysz)

Tyle narosło teorii na temat pszenicy, że trudno się zorientować co jest prawdą. Jedni mówią, że głownie jest to produkt GMO sprowadzany z Ameryki tak jak kukurydza i że nie można jeść tego świństwa bo to już nie jest ta pszenica którą się kiedyś jadło.

Z drugiej strony nawet w Biblii się mówi, że dzielono się chlebem powszednim, a na ofiarę Bogu dawano zarobione z oliwą najlepsze mąki, ale nie mówią z czego jest mąka.

Z innej mówi się, że pszenica nie jest przeznaczona jako pokarm dla ludzi, tylko dla zwierząt i robi rozmiękłą papkę z mózgu, skóry i ciała tak jak wyglądają pulchne bułeczki pełne dziur w środku.

Chleb jest niby z żyta wokół którego nie narosło tyle legend, ale coraz większy jego procent stanowi pszenica która teraz domyślnie nawet przez piekarzy jest kupowana z polepszaczem bo inaczej tego nikt nie chce kupić bo nie jest ładne i puchate tylko takie niewyrośnięta i krępe.


 Mędrcy z Neta (śl. Co w tych Internetach godajom)

Weszłam więc na net, żeby zasięgnąć języka "The elders of the internet" czyli rady niezależnej internetu i okazało się, że jak każda dieta to przynosi cudowne i nieoczekiwane rezultaty.

Koronną zaletą, która mnie urzekła było zniknięcie problemów skórnych typu egzema, łupież, łuszczyca itp. Moja skóra jest mega wrażliwa i chciałam sprawdzić, czy to ją wzmocni.

Z ciekawszych to jak ktoś ma drożdżaka kandidę (candidoza) w uszach albo ciągle zatkane uszy to problem uszu znika. Tłumaczyłam sobie to tym, że np. do wzrostu drożdży wykorzystywanej do produkcji np win i piwa potrzebna jest pożywka w postaci mąki czy cukru. W skrobii nie ma robaków jak w mące, ani tam grzyb w tym nie rośnie.

Większość osób była zachęcona do diety z powodu obietnicy utraty kilogramów i pulchnej twarzy i kształtów, ale mnie to nie interesowało, bo uważam,  że jak się sobie podobasz i wyglądasz dobrze, to waga nie ma znaczenia bo mięśnie mogą być zbite ćwiczeniami i ciałko wygląda apetycznie. Trochę wg mnie ciałka trzeba mieć, żeby się trzęsło podczas ścierania kurzy, czy tańców egzotycznych ;)

Innym argumentem, który do mnie trafił było to, że nic nie zżera wtedy Twoich witamin i jedzenia bo drożdżaki czy inne takie pasożytowate będzie niedożywione.

Próchnica ząbków też niby utrzymywana jest z karmionych bakterii cukrami.

Jeśli ktoś ma złą dietę, to mogą im się ruszać zdrowe zęby. Nie wiem czym to jest wywołane, ale wypadnięcie zębów jak opad jesiennych liści wzbudza we mnie żywą zgrozę.

Wiosna to czas rodzenia się nie tylko przyrody, ale i całej masy bakterii i robaków dlatego zaleca się nawet w religii post właśnie na wiosnę. Ja się nieco pośpieszyłam bo zaczęłam w lutym a post jest na początku marca.



Bo jak nie chleb to Co? (śl. Co Ty bydziesz jadła?, głodno bydziesz. )

Nie zamierzam rezygnować z jedzenia i pościć, tylko jeść wszystko co chcę w większej ilości co nie jest pieczywem i ciastkiem oraz nie zawiera cukru.

Na śniadanie jem jajecznice lub kaszę gryczaną, jaglaną, czy owies i dodaję do tego miód, produkty mielone maksymalnie na 15 minut od zjedzenia czyli siemie lniane a inne jak pieprz, goździki, sezam, czy sól można mielić wcześniej, ale robię to razem z siemieniem bo po co to robić 2 razy ;) Rodzynki i daktyle leżą we wrzątku odmaczając substancje, którymi są pryskane i neutralizując jakieś bakterie. Dodaję jeszcze czasem słonecznik, imbir, galgant, bertram i czarnuszkę jak mi się przypomni.

Na obiad ląduje przeważnie zupa burakowa, rosół, kapuśniak, zupa fasolowa, czy fasolowa jak puri puri. Na drugie danie warzywa i udko z kaczki, rzadziej z kurczaka ekologicznego bo wciąż nie ma na opisach kurczaków zagrodowych informacji, że nie był żywiony przenicą GMO.

Na kolację oprócz koktajlu z jagód i innych owoców leśnych, kogla mogla oraz soku z warzyw i owoców (marchewka, burak, ziemniak, jabłko, seler naciowy w równych proporcjach) jem np. śledzia solonego z cebulą. Nie boję się tu w tym momencie nagonki, że tłuste ryby są pełne metali ciężkich i lekarstw, po prostu udaję, że nie wiem ;)


Cukier też "Be" (śl. Czy cukier "krzepi")? 

Z cukru prawie zrezygnowałam. Jem go tylko na imprezach rodzinnych w postaci ciastek czy w koktajlu owocowym, gdzie miód wydaje się bardzo ostrym dodatkiem mimo, że daje się łagodny akacjowy.

Cukier jest zastąpiony miodem, owocami i warzywami świeżymi, mrożonymi i suszonymi jak rodzynki czy daktyle.

Ktoś mógłby rzec, że cukier jest zarówno w tym syntetycznym jak i owocach i warzywach, ale moim kryterium było naturalne źródło pochodzenia.

Argumentem przemawiającym za naturalnymi jest to,  że nie zjesz koszyka jabłek bo czujesz się nasycony, a koszyk batoników owszem bo nie ma tam czegoś takiego co daje Ci sygnał, że już masz dość ;p

Jak zaczęłam jeść owoce zamiast ciastek i batoników to zauważyłam pewną zależność. Kiedyś nie jadłam owoców mimo, że leżały na stole bo nie miałam na nich ochoty, jakoś tak były mi obce i bolały mnie zęby jak jadłam jabłko. Te soki wkłuwały mi się w zęby, ale słodycze jadłam z powodzeniem i chętnie. Jak jem teraz owoce a nie ciastka to po prostu nie mam smaku na ciastka jakoś tak mnie nie nęcą jak kiedyś, a po owoce sięgam jak lecą, banany, jabłka, grejfruty, kiwi itd. Ograniczam już od roku słodycze. Na początku jest ciężko zrezygnować z cukru, ale jak się go zastępuje czymś słodkim i rezugnuje się ze słodkich napoi to potem jest z górki ;)

Cukru w herbacie nie używam już od 2011-go (6 lat) chociaż kiedyś nie wypiłabym bez niego herbaty i kawy. Dzięki temu że piłam gorzką to jak spróbowałam zielonej to poczułam, że ma smak. Kiedyś była po prostu obrzydliwa. To niesamowite uczucie czuć smak herbat. Potrafię to docenić. Kiedyś moja profesor powiedziała o ketchupie, że zabija smak potraw i tak na prawdę czujesz tylko keczup. To samo można powiedzieć o cukrze w herbacie i kawie.

Unikam też sezamków i batoników z suszonych owoców sklejonych syropem glukozowo-fruktozowym. Kiedy byłam w Grecji na Krecie to klejono sezam, migdały i inne miodem. W Leadlu widziałam podobne batoniki niby też z Grecji, ale klejone tańszym i szkodliwym substytutem.

Jakby nie patrzeć  cukry to węglowodany, a węglowodanem jest również mąka ;P.


No dobrze, a jakie efekty (śl.: A co to jest we wercie)?

W pierwszym tygodniu bolały mnie jak szalone kolana, to zgięcie z przodu pomiędzy rzepką, a kością łydki. Najpierw prawe, potem doszło lewe, potem prawe przestało i lewe bolało nadal. Chociaż można winę zrzucić na grę w squasha, chociaż nigdy tak po nim nie miałam tylko zakwasy.

Po tygodniu zaczęło mnie na kilka dni boleć ścięgno ze złamanej kiedyś nogi od kostki aż po tyłek, ale można powiedzieć, że to przez zmianę pogody.

Myślałam, że mi stwardnie skóra i persi staną się takie napięte i jedrne, ale okazało się, że były takie podczas okresu, ale to znikło po jego zakończeniu. Co do skóry to po 3-cim tygodniu chłopak mówi, że mam bardzo gładką na udach i tyłku. Ja jednak nie zauważyłam różnicy.

Coś dziwnego dzieje się po 2 tygodniach z moim brzuchem. Trawi normalnie, ale jest taki jakiś bolesny, ale nie boli, jest taki odczuwalny. Może po prostu przeziębiłam jajniki albo coś bo od miesiąca chodzę co tydzień na basen, a jest temperatura minusowa.

Od długiego czasu czułam, że mój mózg jest zmulony, jakbym ciągle szła we mgle. Ostatnio nawet miałam dosłowne uczucie jakby na moim czole i wysoko nad głową powiewała biała kartka A4, która zasłania to co mam widzieć. Już jej nie czuję. Nie wiem, czy to efekt modlitw, których nie robiłam za dużo, czy diety, ale czuję czysty umysł. Nie oznacza to, że nie zapominam niczego, ani że nie chce mi sie spać. Nie chce mi się tak jak kiedyś jakbym nie miała kontroli nad ciałem. Mój umysł ma pierwszeństwo nad wszystkim. To takie uczucie jak kiedyś miałam po kuracji odrobaczającej zrobionej profilaktycznie. Czysty umysł fizycznie odczuwalny. I utrzymuje się już od tygodnia. Wspaniałe uczucie ;)




Kontrowersje kulturowe (śl. Szajba odbiła)

Jedyną ze spraw, które zauważyłam to, że ludzie w pracy żywo reagują na jedzenie wszystkiego innego niż jest utarte i co można zobaczyć w reklamach.

Zrobienie sobie sałatki, z surowej marchewki, surowego buraka z jabłkiem, mozzarelą, oliwą z oliwek, oregano, bazylią, solą i pieprzem zakrawa na iście karkołomny i kontrowersyjny wyczyn. Uderza bardziej niż wyprawa w himalaje bo jest osłuchana i opatrzona. Nie mówię, że był to zabieg przemyślany, a raczej losowe pobranie produktów które nie są mączne, ale nie zamierzałam przełamywać stereotypów i szokować towarzystwo. Chciałam tylko zjeść niepostrzeżenie, ale nie było to możliwe.

Jedzenie kaszy też jest zdrowo brawurowym wyczynem bo nie każdy uważa, że apetycznie wygląda.

Nawet sałatka z bananów, jabłek pomarańczy i marchewki jest posunięciem może nie dantejskim, ale na pewno uderza w stereotyp, który kreują media i sklepy.

Ukrywam się jak mogę, chociaż chłopak mówi mi, że lubię być modna jak Hipsterzy ;p tzw Arcyhipsterka, której nie odważyłby się zrobić stereotypowy hipster walczący ze stereotypami ;p

Przypomniała mi się wtedy historia o Belgach, którzy po przyjechaniu do Polski poprosili o herbatę z cytryną i nie mogli wyjść z podziwu i szoku, że dostali faktycznie żywy świeży owoc cytrynę w herbacie. Dla nich to było śmieszne, ponieważ są tak cywilizowanym krajem, że do herbaty dodają cytrynę z pojemnika, które może zalednie kształtem i kolorem nawiązywać do swojego przodka z czasów kamienia łupanego.

Tak samo kontrowersyjne dla Polaków jest jedzenie surowych warzyw. Przecież warzywa są tylko w zupie, albo w soku świeżo wyciskanym. Surowy towarzysz to może być rzodkiewka, sałata lub ogórek.

Niektóre warzywa stanowią tabu. Czy wynika to z kultury Polskiej kuchni gdzie zaleca się gotować warzywa bo nie powinno się jeść ochładzających produktów i jest to zdrowsze? Czy wynika to z mediów, reklam i sklepów, że kreują obraz naszej kuchni? Czy z mądrości ludowych przekazywanych z pokolenia na pokolenie?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz